VI
zofką. Kobiety imają się najwyższych zagadnień: myśl ich choruje, wedle wyrażenia Żmichowskiej, na «przekrwienie kosmologiczne». Poganka Żmichowskiej — która ukaże się w r. 1846 — przerasta o głowę wszystko, co w owym czasie powstało w kraju: jest to, po dziełach naszych wielkich tułaczów, najwybitniejszy utwór epoki.
Ale, jak wspomniałem, literatura jest tylko cząstką działalności tych najlepszych kobiet. Praca społeczna, oświata, polepszenie doli ludu, działają wszędzie. I więcej jeszcze. W owych latach czterdziestych, gdy cała Polska podminowana jest mniej lub więcej spiskiem, w działalności tej, bądź rewolucyjnej, bądź tylko społecznej, czynny udział biorą kobiety. Po roku 1848 więzienia zapełnią się entuzjastkami.
Bo takie miano — dane im przez Żmichowską — przybrał najszlachetniejszy odłam tych wyzwolonych kobiet. Uboższą ich odmianą będą t. zw. emancypantki, węższe zakreślające sobie koło ideałów, lub «lwice», światowe panie i panny, zdobywające sobie prawo swobodniejszego używania życia. Ale emancypacja entuzjastek ma swoje odrębne piękno, coś, co różni nasz ówczesny ruch emancypacyjny od pokrewnych prądów na Zachodzie. Te kobiety będą walczyły nietyle o swoje prawo do szczęścia, ile o prawo do poświęcenia się, do cierpienia.
Oczywiście wszystkie te prądy mieszają się z sobą. Bo entuzjastki to nie był żaden związek, żadna organizacja. To były poprostu pokrewne dusze, związane wspólnością ideału i poniekąd działania. Rzecz prosta, iż w tem skupieniu znalazły się rozmaite indywidualności. Tak np. światowa panna, potrosze snobka wszystkich prądów i wierzeń, błyskotliwa, niepokojąca Paulina Zbyszewska, której będziemy musieli poświęcić w tem studjum szczególną uwagę. Dalej owa prześliczna Zofja Mielęcka-Węgierska, ostatni zachwyt Juljusza Słowackiego, która zgorszyła «towarzystwo»