biały anioł w czarne krepy uwinięty, z gorejącym mieczem w dłoni, i dlatego chciałbyś z nim pójść już w zapasy — oh! wierzę bardzo, że nie zbrzydłbyś wtedy — lecz ja ci powiadam, że nieszczęście wcale nie anioł żaden — nieszczęście wygląda jak pies co milczkiem kąsa, jak stara dewotka, co pobożnie obgaduje, jak żyd lichwiarz obszarpany co dukaty obrzyna i co ci wszystkę złotą monetę życia twojego fałszuje — nieszczęście wygląda jak pijanica nad rankiem — jak nietoperz — jak błoto — jak palce z zanokcicą[1] — jak brudna chustka od nosa — fe! fe! słuchaj mojej rady, bądź lepiej szczęśliwym Benjaminku — i głośnym śmiechem, a cichym kaszlem zakończył.
Nikt z nas się nie zaśmiał wzajemnie — każdemu ciężko było pod słowami owej dziwnej ironji — Bronisława tylko rzekła:
— Zabawnie wypowiedziałeś wielką prawdę, Cyprjanie — ależ na drugi raz nie ubieraj jej w takie łachmany, bo się dzieci straszą — i schyliwszy się do wspartego o jej kolana synka — prześlicznego chłopczyny, z szerokiem, bladem czołem, z wielkiemi ciemnemi oczyma:
— Nieszczęście, mój Bohdanie, brzydkie jest bardzo, przydała, gdyż nieszczęście to jest — złe, które się zrobiło, i dobre, którego się zrobić nie mogło — grzech twój lub grzech ludzi braci twoich — unikajże nieszczęścia.
Chłopczyk zamyślił się i po chwili odpowiedział:
— Będę unikał, matko.
Nic nie mówiąc wskazałem go Cyprjanowi — Cyprjan zrozumiał tę przymówkę, lecz wstrząsnął głową — popatrzył trochę i rzekł niedbale:
— To wcale co innego — Bohdan starszy od ciebie — on dziś — a ty jutro.
W żaden sposób nie mogliśmy się porozumieć.
- ↑ zanokcica — ranka koło paznokcia na źle utrzymanych rękach.