Przepraszam państwa... muszę odpocząć trochę — kiedy sobie ten obraz przypomnę — jest mi okropniej, niż wtedy było nawet.
A cała ta okropność, czy też się domyślacie skąd przyczynę wzięła; gdzie cel obrała sobie?... Cyprjan do wykończenia jakiegoś obrazu potrzebował moich rysów i układał je sobie w zamierzonych wrażeń odbicie; — artystą, wielkim artystą był mój brat, Cyprjan.
Ja wam powiem tylko — gdybym dzisiaj miał starych patrjarchów zwyczajem błogosławić najukochańsze dziecko moje, i gdybym był wierzył w nieomylność mego błogosławieństwa, jak w czarosilne zaklęcie talizmanowej formułki, to nad głowę schylonego u kolan moich wzniósłszy oczy do nieba, z głębi duszybym wołał: — «niech z drogi twego życia Bóg artystów usunie»; ha! gotowiście się rozgniewać na mnie, wy wszyscy zakochani w piękności i sztuce, a ja przecież nie o was mówię — sztuka i piękność do życia wzięte użyciem, przynależą się każdemu — mnie — tobie — wam i im. Lecz być artystą, wszakże to co innego jak być używającym. Być artystą, znaczy tylko być obdarzonym pewną ilością mózgu, który w pewnem miejscu czaszki tworzy pewną wypukłość — nic więcej, wierzcie mi. — Używający musi mieć serce do ukochania tego, co używa — ukochanie samo w sobie nie zamknie się nigdy. — Ukochanie prześwieci w nieskończoność dobrą podnietą i czynem szlachetnym — ale artysta tworzy, nie kocha — dzieło po dziele odpada od niego, chwila po chwili zstępuje w przestrzeń, ogranicza się kształtami i póty jest prochem, póty Salomonową świata próżnością, póki jej obce nie przejmie uczucie, póki jej obcy rozbudzony entuzjazm w nieskończoność życia nie pchnie. Artysta tworzy tylko, tworzy zaś, bo ma zdolność, i musi tworzyć, bo