Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.
109

że zamiast wydania dźwięku one krzyknęły prawie — i od ich krzyku wszystko ucichło w salonie.
W głuchem milczeniu czekano pieśni.
— Oh! «ja tak» kocham! zawołała Aspazja i niespodzianie w przeraźliwym jęku wszystkie struny zerwały się pod jej palcami i odepchnięta lutnia z szklistą skargą o marmur posadzki rozbrzękła.
Aspazja powiodła wkoło siebie okiem i dumnie śmiać się zaczęła.
— Czy rozumiecie, co to znaczy? — to znaczy, że ja kocham jak Bóg — zniszczeniem i tajemnicą.
— Nie, pani, to szatan tak nienawidzi.
— Co ty wiesz, góralski chłopcze? — co ty wiesz, Benjaminie. — Szatan i Bóg, nienawiść i miłość, czyż to nie dwa oblicza nieskończoności? — a odwróciwszy się ode mnie:
— Ja kocham jak Bóg — mówiła do drugich. — Miłość Boga czyż to nie jest najwyższa wyłączność — najzupełniejsze zniszczenie — najnieprzystępniejsza tajemnica? — To co trwa, to co istnieje — to Bóg wyrzucił z siebie i to jest światowe, albo ludzkie. — Przeszłość tylko, której nikt nie zapamięta, jest z Bogiem — przyszłość, której nikt nie odgadnie, jest w Bogu. — Życie gasnące wraca do Boga — umierający z Bogiem się łączy — dziewica, która zakonną przysięgę wymawia, Bogu się oddaje — Bóg wiecznie kocha, bo wiecznie posiada — wiecznie posiada, bo wiecznie niszczy. — Cóż wam się zdaje? że On ma tylko ziemię i Niebo? gwiazdy i słońca? błyskawice i pioruny? — Szaleni! to wy macie — on ma to, czego wzrok wasz nie znieważy — ręka nie dosięgnie — i myśl nie zbezcześci — on ma tajemnicę i zniszczenie. — Początek i koniec — narodziny świata i zgon. — Według słów pisma, czyż nie wiecie: że gdybyście tknęli własności Jego — onby przestał być Bogiem, a wybyście się stali Bogami. — Toć przecię On musi kochać tę własność, która go Bogiem stanowi, a nie tę wypożyczoną jałmużnę, z któ-