158
układu; brakło mi sądu i zastanowienia nad najdrobniejszym życia potocznego szczegółem; rozprzęgła się jedność całej mojej istoty — w każdej części zosobna osobną boleść czułem. — Płakać nie mogłem, ale mi czasem tak okropnie twarz posiniała, tak straszliwe hieroglify z żył wezbranych na czoło wystąpiły — tak oczy krwią zaszły, tak załamane ręce głucho kościami chrzęsnęły, że Ludwinka aż się przystąpić bała do mnie — a ja wówczas przypominałem jej słowa Cyprjana: «Ludwinka nawet minie cię ze wstrętem» — i dręczyłem jej biedne serce cierpkością mych wyrzutów, jakgdyby ona trosk może dawniejszych jeszcze niż moje własne troski nie była musiała teraz nową przyodziać żałobą, świeżemi rozjątrzyć łzami. — Ludwinka jednak miała dziwną, niepojętą dla mnie cnotę — umiała być nieszczęśliwą. — Jej nigdy cierpienia nie zatruwały serca, nie psuły dziennego porządku — Ludwinka też z niezachwianą cierpliwością znosiła moje dziwactwa — obchodziła się ze mną jak z chorem dziecięciem i czasem... czasem, dobroć jej przypominała mi matkę.
— Benjaminku, mówiła raz ona, trzeba ciągłym ruchem i ciągłą czynnością zagłuszyć głos boleści rozdzierającej nam serce — trzeba uciec z własnej piersi — oderwać się od siebie samego i zwrócić nazewnątrz — trzeba myśleć o jakiej osobie, o jakiem zatrudnieniu, o rzeczach jakich — patrzyć na przedmioty nas otaczające — na robotę rąk naszych, a nigdy w głąb własnej duszy nie spojrzyć, nigdy się myślą w tajnie własnych uczuć nie zatopić — tym sposobem jedynie można iść przed siebie; — chociaż to nie pociesza i nie koi bólu, przynajmniej rozrywa go i dzieli — ty dzisiaj wszystkie władze twoje skupiłeś w jedno życia ognisko, a to ognisko męczarnią — posłuchaj mojej rady, gdy z władz owych jednę tylko odedrzeć spróbujesz, gdy uwagę tylko odłączyć i skierować zdołasz — zobaczysz Benjaminku, jak ci znośniej będzie. —