Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

160

na prośby nasze malował — w jednem dziele szczególniej było ich ośm, wszystkie według starszeństwa właścicieli ułożone i ręką ojca podpisane — zapewne schował ich tam na pamiątkę naszych zabaw dziecinnych. — Dla Adasia było niby zwierciadło tak ustawione, że w niem odbijała się postać młodej prześlicznej dziewczynki, choć dziewczynka nie weszła jeszcze do pokoju. — Dla Julci był wizerunek starej Paraski, która ją wszystkich dumek i kołomyjek uczyła — dla Józefa, zabudowania folwarczne z jakiegoś zamożnego, jak widać było, gospodarstwa, bo dachy stodół równały się drzew wierzchołkom, a stogi i brogi migały jeszcze w perspektywie. Przed samym zaś dworem było okrężne i Józef, jak parobczak ubrany, z młodą przodownicą w taniec się wybierał.
Dla Ludwinki była tylko mała osiny gałązka.
Dla Bronisławy — kobieta na lwie wsparta.
Dla Karola — apoteoza myśliwska, on sam, po chmurach, na swojej Zittcie pędził — Moloch warował do księżyca, a pod strzałem «kochanki» gwiazdka jakaś maleńka jak bekas spadała.
Dla Tereni był piękny chłopiec, wychylający się do połowy z kielicha cudownego kwiatu, którego wszystkie listki z najdziwaczniejszych przedmiotów się tworzyły, bo w kształt jednego rozwijała się niby czarownica na łopacie, w kształt drugiego buchał język płomienny, inny wyobrażał smoka, inny dziewicę w koronie, inny był podobny do dziesiątki kierowej rubinami wysadzanej na tle mieniącem się jak oko pawiego pióra.

Dla mnie był młody Tobjasz[1] w drodze do córki Reguela, z swym nieznajomym przewodnikiem odpoczywający; miasto jakieś ukazywało się w dali, z poza

  1. Tobjasz, syn Tobjasza, postać biblijna; przewodnikiem jego był anioł Rafael.