Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

168

lat zapomnieni, przez sześć lat zasmuceni, rozgniewani — gdym przybył, oni wszyscy uściskali mię z radością, nikt mi nawet nie wspomniał o przebaczeniu, tak je dał każdy prędko i zupełnie — a kiedy tutaj nikt kochać mię nie przestał, czemuż ja się mam lękać, żeś ty już przestała. — Czyż to podobnem jest nawet? — Nie, Aspazjo — jeśli ci się tak zdaje — jeśli pod wrażeniem złych wspomnień, lub w napadzie tego nieszczęśliwego usposobienia, które czasem goryczą uśmiech, jadem słowa twoje zatruwa — jeśli, mówię, odsądzisz mię w sieroctwo, rozpacz i obojętność — to samej sobie nie wierz jedyna moja — Bóg nie może przeszłości powiedzieć: «nie byłaś» — człowiek nie może powiedzieć sercu, które kochało — «już nie kochasz». — W tej niemożności jest cała świętość prawdy Bożej — całe uświęcenie życia ludzkiego — ty mię kochałaś Aspazjo — więc ty mię kochać będziesz — obraz Cyprjana sprawdzi się, kochać mię będziesz tak, jak na obrazie, zachętą, nagrodą, uczestnictwem w czynach szlachetnych. Bo na obrazie widać to wszystko, widać że z uścisku dwóch tych istot pięknych i doskonałych zrodzi się w przyszłości piękna jakaś i doskonała chwila, widać, że dla nich pieszczota jest zaczerpnięciem sił nowych, nie wydaniem zebranych, że Aspazja pochwyci lutnię swoją, że Alcybjades w słowa natchnionych pomysłów obwinie scytal[1] przy nim leżący. — Wszakże prawda, że i nam przyszłość z ideałem Cyprjana spodobnieje. — Wszak czytając te słowa — ty już mi wierzysz, i sobie wierzysz i myślisz o chwili w której przybędziesz do mnie — bo ja Aspazjo, ja nie pójdę do ciebie — tam, gdzie ty jesteś, martwość i zepsucie samo, we dwoje mybyśmy tam na nowo skalali się i cierpieli. — A tu przy mnie czysto, święcie, pobożnie — jak zwyczajnie wśród serc kochających, wśród grobów, nad któremi łzy płyną, lecz

  1. Zwój pergaminu, nawinięty na drewnianym wałku.