Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

176

odpowiedzialnością?... gdyby przyjąwszy tak dobrze nim zagospodarowała, że w jej ręku wszelki tysiąc i klejnot wszelki osobnym Bogu i ludziom opłacałby się procentem? gdyby...
— Żadnego «gdyby» obok takiej «aktualności» stawiać się nie godzi — przerwała Seweryna, wyciągniętym palcem na Benjamina wskazując.

— Ja też nie żadnem «gdyby» ale także «aktualnością» odpowiadać wam będę, zawołał oburzony Henryk. — Ha! panie Metodysto, pokazujesz mi Benjamina, jaki to człowiek złamany, nieużyteczny, bezsilny — proszę ja pana z sobą, proszę za próg tego pokoju — od domu do domu chodzić będziemy i nawzajem ja panu pokażę całe muzea, galerje, od piwnic aż do strychów, kamienice pełne takich bohaterów, co nie kochali nigdy, nie zmarnowali nigdy tak jak Benjamin uczucia swojego — tłustych szachrajów, wychudłych harpagonów,[1] obhaftowanych złotem dworaków, wywiędłych w rozpuście dudków, legjony całe stawię ci przed oczy, po imieniu każdego zaprezentuję i przed krucyfiksem za wszystkich razem przysięgnę, że się nigdy w żadnej nie kochali kobiecie. — Jeśli chcesz, to możemy nawet po więzieniach kryminalnych małą odbyć wycieczkę. — Spytaj złodziei, morderców, fałszerzy — nie — i oni tak nikczemnej nie ulegli słabości. — Twój sąsiad, Leonie, co to za wielki człowiek! bez miłości z pół miljonem się ożenił. — A twój znajomy, pan sędzia... co to za głowa rozumna, jak dowcipnie się wyśmiał, gdy między papierami biednego Jana kilka listów jego młodej narzeczonej znaleziono. — Tylko ten Benjamin występny, on śmiał pokochać całą duszą swoją, wszystkiemi władzami umysłu swego, kobietę zachwycającą... i gdy go zdradziła bezbożna — on śmie cierpieć, on się poważa ręce

  1. Harpagon, bohater komedji Moliera Skąpiec, stąd imię jego stało się synonimem brudnego skąpca.