Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
13

remiby malarz wyobraził śniegi północy i kwitnącą pomarańczę. Żmudzina w kożuchu i klęczące przy kapliczce Neapolitanki. Napozór życie Jadwigi płynęło cicho, jednostajnie, gospodarsko; kto mu się zbliska przypatrzył, ten widział dopiero całą dramatyczność jego, chociaż w kształty wypadków objętą nie była, ten czuć musiał całą lirykę, choć mu jej słowa nigdy nie wypowiedziały. Jadwiga dla każdej piękności, dla każdego wrażenia miała struny od serca do mózgu przeciągnięte, i te struny pod każdem dotknięciem dźwięczały najcudowniejszemi tonami uczucia i wyobraźni, ale dla niej samej, w zamknięciu głębokiem dźwięczały. Czasem uroda kobiety zajęła ją tak żywo, jak oczarowanego kochanka, po całych godzinach słuchała mile brzmiącego głosu, patrzyła w czarne lub błękitne oczy, układała sploty jasnych lub ciemnych warkoczy. — Przez jedną zimę szalenie lubiła tańce, potem kwiaty, potem muzykę, upodobania jej wyrównywały w sile i zmienności namiętnościom innych kobiet, tylko że Jadwidze z upodobań jej przybywało ciągle władz i pojęć nowych, a innym kobietom z namiętności, życia i prawdy ubywa. Jadwiga w kochanych swoich kochała zawsze pierwszą chwilę własnego pociągu, sympatję swoją, lecz jednocześnie dla sprawiedliwości swych pojęć musiała w nich stworzyć jakąś doskonałość. — Wiele było takich ludzi, od których wstręt nieprzezwyciężony ją dzielił, na mierność nie miała żadnego uczucia, w teraźniejszości często bardzo okropne spotykały ją zawody, lecz przeszłość odgadywała tak bystrem i trafnem wnioskowaniem, jakgdyby historja najodleglejszych wieków jej własne zawierała wspomnienia, a z przyszłością tak ścisły poświęcenia i zapału stosunek ją łączył, że nieraz jej nadzieje mogły się darem proroctwa wydawać. — Niespokojna, natchniona, z entuzjazmu w utrudzenie się przerzucająca, z utrudzenia w wątpliwość, a potem znowu jedną chwilą zachwytu, jednem promieniem piękna orzeź-