Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

18

rej mieszkała, czy to w zmartwieniu, czy to w kłopocie, czy to w chorobie, pewno ją zaraz przy sobie widzieli, i pewno widząc, byli zaraz cierpliwsi, spokojniejsi i zdrowsi, bo Anna umiała wszystkiemu zaradzić, na wszystko znaleźć pomoc i lekarstwo. A jednak ta Anna, co tak ciągle drugiemi się zajmowała, mogła słuszniej niż sto innych kobiet o samej sobie pomyśleć tylko, i niktby się temu nie dziwił, wielu bardzo przebaczyłoby zupełnie. Przedmiot zdolnym był nawet samolubstwo usprawiedliwić. Wzrost wysmukły i powiewny jak topolki młodej, rysy czysto oznaczone jak w najpiękniejszym szkicu Retza,[1] który ołówkiem poezje Szyllera i Goethego dla wzroku tłumaczył, oczy promienne jak dwa czarnoksięskie karbunkuły, nogi do perskich kobierców, ręce do złotych pierścieni, kształty ciała do atłasów miękkich... i to wszystko trudziło się koło ciebie nieraz, a tak składnie i zręcznie, tak jakoś z przywyknienia i bez myśli niby, że na słówko sporne stosownej chwili brakowało ci zawsze. Prawda, że też Anna umiała przybrać nakazującą powagę, rzadko kto mógł się jej z karbów posłuszeństwa wyłamać, ja tego nie próbowałam, nawet ją w rękę całowałam nieraz, oh! całowałam z wielką przyjemnością...... bo co za ręka!.....
Niezgrabnie tutaj odkreślane sylwetki muszą czytelnikom wystarczyć na zapoznanie się z żeńską połową naszego zgromadzenia. Dla dokładności regestrowej moję własną jeszcze umieścićby się godziło, ale ta próżność, nieszczęśliwa!..... przy poprzedzających nieco za trudny obowiązek.

Lepiej wam powiem, przebiegnijcie tę książkę, będziecie mieli niektóre zarysy, jestem potrochu tem wszystkiem, co w niej napisałam, chociaż jestem daleko więcej tem, czego w niej nie napisałam wcale.

  1. Retsch, malarz i rytownik niemiecki (1779—1857), żył w Dreźnie.