22
ku sobie, który niczego, szczególniej pieniędzy nie da od siebie, fe! to szkaradne wyrazu nadużycie. Henryk nie był egoistą. Henryka osobistość tylko była tak wydatną w tem co czynił, tak zainteresowaną w tem czego pragnął, tak połączoną z tem czemu się poświęcał, że byłby się dał zabić dla tego, a jeszcze wielu bardzo ludziom i mnie samej zdawać się mogło, że dał się zabić, bo mu to wielką przyjemność robiło. — Inne jego z egoistami podobieństwo leżało w upornej zaciętości, z którą wszystkie swoje przeprowadzał zamiary. Czasem były to sprawy zupełnie dla niego obojętne, a zawsze takie, z których mu żadna wyłączna korzyść spłynąć nie mogła. — Czy szło o to, żeby jakie małżeństwo znajomych przywieść do skutku, czy żeby miejsce stosowne dla kogo wyrobić, czy żeby książkę z jednej do drugiej przenieść bibljoteki, skoro sobie powiedział, że to będzie dobrem i pożytecznem, zaraz brał się do uskutecznienia projektu i wtedy nic go już nie obchodziły postronne przedmioty; z najobojętniejszem okrucieństwem stąpał po spotykanych w drodze zawadach, z najdoskonalszą pogodą umysłu i twarzy wesołością zbliżał się ku zamierzonej mecie, choćby tam kogo w drodze potrącił i zdusił. Strach czasem było tego dziecka z błękitnemi oczyma, z ślepem niedoświadczeniem a żądzą płomienną. Przeczuwało się, że dusza jego silnem pchnięciem bożem w świat przestrzeni rzucona, musi bez spoczynku i zboczenia jakieś fatalne, planetarne zakreślić koło. Nigdy się Henryk nie cofnął przed żadnym środkiem, który mu osiągnienie celu ułatwiał. Z upodobania nawet wybierał machiawelsko-zręczne podstępy, chociaż cała natura zdawała się raczej do gwałtownych ciągnąć go czynów. — Było to właśnie najosobliwszem dziwactwem jego osobliwej i dziwacznej indywidualności, a może też było resztą jeszcze pewnego studenckiego humoru, który w przebiegłości dowcip jedynie, w podejściach figle widział złośliwe. — Bądź co bądź, Henryk daleko więcej się