Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

30

najbieglej czyta przytarte greckich medalów napisy, i najodważniej broni szarpanej swoich przyjaciół sławy. — Jedno i drugie prawdą było — jednego i drugiego sam Teofil doświadczył, znalazło się też zaraz dla Benjamina miejsce przy ulubionym naszym kominku. — Gawędki wieczorne wzbogaciły się różnemi szczegółami o Hiszpanji, Włoszech, Turcji, Persji, Egipcie. — Benjamin ślicznie opowiadał, a nadewszystko z niezwykłą dla podróżników skromnością. Prawie nigdy siebie na scenę nie wprowadzał. — Rzadko kiedy wspomniał: «ja tam byłem, ja to widziałem». — Gdy mu przyszło opisywać miejsce lub zwyczaje — zdawać się mogło niejednemu, że tylko dzieł cudzych najpierwsze przytacza wyjątki — wszelka indywidualność spostrzegacza niknęła, rozwijały się obrazy po obrazach z daguerotypową[1] dokładnością przedstawione. — Widać w nich było cień każdego listeczka — źdźbło trawy najmniejsze, grę promieni słonecznych, obłoczne fantasmagorje, więcej nawet, w nich było słychać zmięszane głosy natury i ryk zwierząt drapieżnych — tajemne brzęczenie muszek nad sławnemi wodami — i świergotanie ptaszka w sławnych rozwalinach — i pieśń młodej dziewczyny przy zapomnianym grobie — i wszystko — wszystko — prócz echa doznanych wrażeń. — Benjamin nigdy swojej powieści liryką nie dopełnił — Felicja najpierw zrobiła tę uwagę — jej sąd o łysym Humboldcie[2] był dosyć surowym nawet. — Nie mogła mu przebaczyć, że jak w opowiadaniu ze szczegółów przedmiotowych osobistość jego choćby na ich uzupełnienie wybić się nie umiała — tak w życiu rzeczywistem on nie umiał z pełnienia cnót obowiązkowych wznieść siły swego ducha do twórczych natchnień i działań. — Ten brak

  1. dagerotyp (od wynalazcy Daguerre) — pierwsze próby fotografji (1839).
  2. Humboldt (1769—1859), słynny przyrodnik, a zwłaszcza podróżnik.