38
— Co to znaczy, Humboldzie? rzekłam, zwracając się ku siedzącemu w kącie pokoju Benjaminowi, co to znaczy? Przy tak ważnej naradzie jeszcze nie wystąpiłeś ze swego milczenia. Większość stanowcza już się zebrała wprawdzie, ale twój głos mógłby nam zapewne wiele nowych rzeczy dopowiedzieć — mógłby stanowisko rzuconej wątpliwości rozjaśnić. Spróbuj, może odciągniesz stąd lub z owąd stronników?
— Dajcie mi pokój, mnie się nie chce mówić — krótkim, przerywanym głosem odpowiedział zagadniony.
— Byłam pewna tego, rzekła wtenczas Felicja, gdybyście się go poradzili o cudze względem miłości zdania, przytoczyłby wam wszystkie prawa i aforyzmy wszystkich znakomitych mędrców i poetów, od Konfucjusza aż do najnowszego kodeksu, od Salomona aż do Jerzego Sand,[1] powiedziałby wam jakie w tej mierze mają wyobrażenia Turcy — jakie Indjanie, — jakie Hottentoci — jakie Grecy, ale mu się nie chce powiedzieć, jakie on ma sam.
— Czemużby mi się nie chciało powiedzieć? rzecz łatwa przecież, ja sam nie mam żadnego — ale mnie też nie chodziło o powiedzenie tego zdania, mnie poprostu mówić się nie chciało.
— Często jakoś zapadasz na ową przeklętą chorobę milczenia.
— Poco ty mu się zawsze sprzeciwiasz, Felicjo? on może naprawdę jest chory, ujęła się Emilka.
— Albo leniwy, pierwsza znów odparła.
— Nie chory, i nie leniwy, rzekł Benjamin, mówić mi się nie chce, bo wiatr wieje, a ogień na kominku się pali.
— Dziwny jednego z drugim stosunek, podchwyciła Felicja.
- ↑ George Sand (1804—1876), głośna francuska pisarka, używająca męskiego pseudonimu.