Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
47

Ludwinka drgnęła, jak gdybym to ją był moją gałązką uderzył.
— Obudziłeś mię, rzekła bardzo, bardzo smutnie — i ja zaraz poczułem, że coś złego, coś najgorszego zrobiłem, przykrość temu co już cierpiał.
— Ale kiedyś ty nie spała, rzekłem na ostateczne usprawiedliwienie — tyś nie spała Ludwinko — dodałem z prośbą. — Siostra nic mi nie odrzekła na to, tylko mię wzięła na ręce i pochyliwszy się wraz ze mną, na uspokojoną wodę lekko palcem wskazała. — Zobaczyłem siebie i Ludwinkę. — Jak zwierciadełko zabawił mnie ten obrazek, lecz zwolna, im dłużej w niego patrzyłem, tem zupełniej ogarniała mię jakaś senność, a nie oczu, nie ciała, bo oczy miałem roztwarte, bo ciało silnie w jednemże utrzymane wygięciu — była to raczej senność mojego odbicia — jakiejś cząstki ze mnie, co na drobno łamaną falę rzeczki padła i w jej kryształach chwiała się jednostajnie bez przerwy — bez zmiany. — Ale na błękitnem tle nieba, którego barwą rzeczka jakby własnym swoim kolorem płynęła, tuż nad naszemi głowami właśnie osunął się odłamek srebrnego obłoczku i przerwał jedność widzenia — zaraz pobiegły za nim oczy moje dziecinne — lecz obłoczek i na niebie i w rzeczce gdzieś zginął.
— A gdzie on — gdzie on? Ludwiko?
Ludwika nie patrzyła za obłoczkiem, jednak widziała jego przejście i zrozumiała pytanie.
— Daleko, odpowiedziała mi tak jak pierwej szepnięciem jedynie. — Gdzie to jest daleko, moja Ludwinko? — ja nie wiem, gdzie to jest daleko. — Ludwinka zamyśliła się czy nad sposobem wytłumaczenia, czy nad treścią wyrazu, nie wiem — po chwili wstrząsnęła główką — jakby resztę uśpienia, lub resztę wrażeń z czoła odpaść jej przez to miało i rzekła nieco wyraźniejszym, ale zawsze tak stłumionym jak przy zwierzeniu tajemnicy głosem.
— Pytasz mię, gdzie to jest daleko, Benja-