Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 53.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   47   —

zał, kiedy we śnie usłyszałem jakgdyby znajome rżenie.
Zerwałem się; serce mi biło, jak młotem.
Rżenie odezwało się znowu.
— Felek! Szkapa rży! — krzyknąłem, chwyciwszy go za ramię.
Szarpnął się i na drugi bok przewrócił, ale, gdy znów słyszeć się dało, porwał się on także, na sienniku siadł i, szeroko otworzywszy oczy, słuchał...
Przeciągłe ciche rżenie odezwało się raz jeszcze.
— Szkapa! — wrzasnął Felek i, porwawszy na siebie katankę, ku schodom suteryny się rzucił.
Zacząłem się na gwałt odziewać, a tak mi ręce latały, żem do żadnego guzika trafić nie mógł.
— Wstawaj, Piotruś — wołałem — wstawaj! Szkapa przyszła!
I trząsłem nim, jak wiązką słomy, bo się niełatwo budził.
Istotnie, przed bramą, zaprzężona do prostego, zasłanego kilimkiem[1] woza, stała nasza szkapa. U karku jej wisiał już Felek, objąwszy ją oburącz, o ile dostać mógł; przy wozie stał pan Łukasz Smolik i częstował stróża tabaką.
Podnieśliśmy zaraz wrzask nie do opisania.
— Szkapa! Nasza szkapa! Nasza droga, kochana, stara! — wołaliśmy naprzemian, głaszcząc

  1. Kilimek — okrycie, wyrobione grubo z włosienia, dera, koc.