Stefan właśnie, skończywszy swą pracę, w otwartem stojąc oknie, na księżyc się zapatrzył. Brzezik wyrwał go z zadumy niespodzianem pytaniem:
— Czy ty wiesz o tem, że Stasia się w tobie kocha?
— Stasia? Dajże pokój! — odparł Stefan wymijająco. — Czy myślisz w Szumlance studyować psychologię serc kobiecych, zamiast przechodzić kodeks Napoleona?... — dodał.
— Co tam kodeks! Pal go licho! Jesteśmy na wsi, trzeba też myśl puścić czasami na zieloną trawkę. Nie zagaduj, proszę, bo mówię przedewszystkiem to, co wiem. A jeśli nie zauważyłeś, że Stasia ciebie kocha, to cię uprzedzam, że tak jest. I powiem ci coś jeszcze: oto Zofia nie warta rozwiązać rzemyka u jej obuwia!... A teraz dobranoc; to pierwsza karta z kodeksu Morfeusza!...
∗
∗ ∗ |
Tydzień już przeszło bawiły panie w Szumlance. Młodzież urozmaicała czas spacerami, łódką, konno i powozami.
Ela już także odważała się dosiadać wierzchowca, chociaż jeszce jeździła stępo i bardzo nieśmiało.
Ale panią Antoninę zaczęła nudzić jednostajność, a potem niechętnie patrzyła na to, iż Zosia „tak się z tymi młokosami przy-