— Siostra moja i ja przybywamy na walną naradę — rzekł wesoło, spoglądając zarazem zdziwionym trochę wzrokiem na Edwarda, który go bardzo zimnym zbył ukłonem. — Liczymy ogromnie na panią, jak również na panów — dodał uprzejmie, zwracając się do Brzezika. — Sądzę, że się zabawimy doskonale.
— Wątpię bardzo — odparł Brzezik oschłym tonem. — Co do mnie, komedyantem ani z natury, ani z przekonania nie jestem.
Hr. Michał przelotne lecz badawcze spojrzenie z Eli na Edwarda i znowu potem na nią przeniósł; zanadto był dobrym psychologiem, aby nie zrozumiał od razu, że Edward jest zazdrosnym o niego. Ale objąwszy myślą sytuacyę, to jest zrozumiawszy doskonale, że inaczej być nie mogło, i że obcując codziennie z Elą, nikt, według jego zdania, obojętnym na jej wdzięki nie mógł pozostać, ciekawym był ogromnie, czy i ona również jest zajęta. To przerwane samnasam dawało mu do myślenia. Mimowoli brwi zmarszczył.
— A jednak — rzekł żartobliwie, lecz z pewną goryczą w głosie — powiadają, że najlepszych aktorów spotyka się właśnie poza sceną!...
Szli razem ku domowi. Ela była jakby zakłopotaną trochę. Edward usta zagryzał w milczeniu.
— Siostra moja bardzo jest ciekawą poznać panią — zwrócił się uprzejmie hr. Michał do Elizy.
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/129
Ta strona została skorygowana.