— To nic, nic, to przejdzie — rzekł, wzruszony jej dobrocią. — Miewam od czasu do czasu takie nagłe zawroty głowy...
A tymczasem hr. Michał, któremu ogromnie trafiła do przekonania jednoaktówka Piątkowskiego p. t. „Nasze bziki,“ zaczął ją czytać na głos z taką werwą i komizmem, że ciocia Zuzia aż pokładała się ze śmiechu.
Ponieważ do ról męskich brakło im artystów, zaczęli się namyślać, kogoby jeszcze do zabawy tej wciągnąć...
Stanęło na tem, że uczestnictwo zaproponują braciom Kulasińskim, sąsiadom Wodzianieckich, a pani Mena obiecała w ostatecznym razie swego „Luigi“ też namówić.
— Chociaż z nim — mówiła — sprawa niełatwa, bo się nam wiecznie od prób wymykać będzie, ale ostatecznie na przedstawienie się zjawi i zagra doskonale; już ja to na siebie biorę!
— Ogromnie dużo, jak uważam, bierzesz na siebie! — wtrącił hr. Michał powątpiewająco. — Zostaw lepiej Ludwika w spokoju; on ci niezmiernie wdzięczny będzie za to. To jest taki Anglik — rzekł, zwracając się do siedzącej obok Zosi, — którego nic nie wzruszy, chyba jakieś steeple chase. Koń rasowy to jego żywioł.
— Proszę cię, nie mów tego, Misiu — protestowała pani Mena, przybierając znów ulubiony ton swój rozgrymaszonej dziewczynki. — Luigi jest przedewszystkiem sportsmenem, to prawda,
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/139
Ta strona została skorygowana.