mi węgliskami to istne utrapienie! Męczę się, męczę z samowarem, i gaśnie mi co chwila.
— Trzeba śpieszyć, moja Maryanno! Niechno Maryanna mnie tu puści, ja z nim prędzej dam radę.
— A jakże!.. Panience się zdaje, że Maryanna to już sama nic nie potrafi! Ja w tej robocie od maleńkości, a panienka co?... Dawno może od książki? Dawno to ja panienkę na pensyę odprowadzała?...
— To i cóż, moja Maryanno? — uśmiechnęła się Ela dobrotliwie — a czyż teraz nie jest ze mnie gosposia zawołana?.. Umiem już doskonale mięso wybrać na targu, a może złe naleśniki dziś zrobiłam sama?... Tatusiowi ogromnie smakowały. No i samowar wybornie umiem nastawić, proszę tylko o parę suchych drewek.
— Nie potrzeba, nie potrzeba! Wszystko zaraz zrobię! Wszystko zaraz zrobię! I po co to panience chce się brać samej do wszelkiej roboty?... — zrzędziła Maryanna. — Niech panienka idzie do pokoju, bo mi zawsze aż ręce drżą z pośpiechu, kiedy kto stoi nade mną.
— Ależ, moja Maryanno, tatuś wróci za chwilę, a lampy?... Mój Boże! jeszcze lampy nie nalane! Gdzie nafta?... — wołała Ela, uwijając się po kuchni.
— Skaranie Boże z tym wiecznym pośpie-
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/16
Ta strona została skorygowana.