nie był na wsi, gdyż widok pól i lasów budził w nim dziwną żałość za tem, co z powodu braku zapobiegliwości utracił.
Ela kochała wieś, zachwycała się przyrodą, wspomnienia dzieciństwa łączyły się w jej pamięci z sielskimi obrazami, w których się lubowała, ale przez wzgląd na ojca nigdy nie proponowała nawet wycieczki dalszej, wiedząc, że te wrażenia smutnie nań oddziaływały.
Przytem mieli w domu jeszcze kogoś, potrzebującego ciągłej opieki. Był to brat Horoszkiewicza, Hilary, od wielu lat cierpiący umysłowo.
Cichy był, nikomu swą osobą nieczyniący najmniejszej przykrości, oprócz zmartwienia, spowodowanego bolesnym widokiem nagłego zaniku wszelkich władz umysłowych w tym pełnym niegdyś energii i siły organizmie.
Życie Eli płynęło regularnie a monotonnie, jakby puszczona w ruch maszynerya zegaru.
Gdy oczekiwała już właśnie lada chwila powrotu ojca, nagle rozległ się dzwonek w przedpokoju, hałaśliwy staroświecki dzwonek, pociągnięcie którego tak już Eli dobrze było znane, że odróżniała prawie po jego dźwięku, kto przybywa.
Tym razem poznała, że to nie był ojciec, a serce jej zabiło radośnie, gdyż tak niecierpliwie i gwałtownie dzwoniła zwykle Zosia.
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/20
Ta strona została skorygowana.