Nie było właściwie nic szczególnego w tym skromnym pokoiku, jednak wywierał rzeczywiście sympatyczne wrażenie.
Białe łóżko, malowanym parawanikiem osłonięte, w kącie palma wyniosła, a pod jej cieniem bujak, obok szafka z książkami, na oknie pachnące kwiaty, dalej biurko staroświeckie, mahoniowe, parę foteli w stylu empire, zabytek z dawnych lepszych czasów, i mała kanapka, na której zajęły miejsca w tej chwili obie panny.
Na stoliczku obok lampy rozrzuconych trochę książek i dzienników i zwitek różowego muślinu, z którego widocznie Ela przykrawywała jakieś stroje, bo nożyczki i centymetr spoczywały na nim.
Ela wybiegła na chwilę, by Maryannie wydać gospodarskie zlecenia, z czego skorzystała ruchliwa Zosia, znów się przed zwierciadłem znalazła, poprawiając jasne włosy i przypudrowując z lekka zrumienioną twarzyczkę.
— Teraz możemy zasiąść do gawędki — zawołała Eliza, wchodząc w parę minut potem do pokoju. — Cała w słuch się zamieniam!
I otoczywszy Zosię ramieniem, wpatrywała się z upodobaniem w jej błyszczące oczy.
A Zosia tonem, jakim się bajki opowiada, zaczęła poważnie:
— Rzecz się tak ma: Jedziemy za tydzień na wieś. Spędzimy lato u cioci w Szumlance. Otóż zrobiłyśmy projekt z mamą, żeby ciebie
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/22
Ta strona została skorygowana.