wiedziałam.... że stryjkowi tem zrobi przyjemność. Prawda, jak ona gra ładnie?...
On wstrząsnął głową przecząco.
— Tak grać może tylko Alina — rzekł głucho, jakby do siebie, a wzrok jego zamglony błądził gdzieś w przestrzeni. — To ona!... Puśćcie mnie do niej!...
Postąpił krok na przód, dążąc w stronę salonu, ale Ela zastąpiła mu drogę.
— Nie trzeba iść, stryju! Zosia grać przestanie, gdy stryjek tam pójdzie. Proszę usiąść na swojem krześle, tu przy mnie, stąd przecież słychać doskonale. Gdy skończy, poproszę ją zaraz na herbatę.
— Więc niema Aliny, niema?... ani tu, ani tam, nigdzie niema?... Nieprawda!... — zawołał gwałtownie — wszyscy mnie oszukują. Ona jest tu... musi być!... — I obu dłońmi mocno się o stół wsparłszy, rozszerzone źrenice w półotwarte drzwi salonu utkwił, a cała jego postawa zdradzała wewnętrzny niepokój oczekiwania.
W tej chwili Zofia uderzyła akord ostatni i wbiegła szybkim krokiem do pokoju.
Hilary nie zmienił postawy, wzrok tylko przeniósł na nią, uparcie się wpatrując, co tak zmieszało Zosię, że stanęła nagle jak wryta.
Chwilę trwało przykre milczenie.
— Jaka ładna! — rzekł, zapatrzony w jej twarz zaróżowioną wzruszeniem. — Ale to nie Alina!
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/30
Ta strona została skorygowana.