Czemu to nie Alina? — zawołał rozpaczliwie niemal, tak, że Zosi stanęły łzy w oczach. — Ale Alina żyje? prawda, pani? Znasz Alinę?...
— Znam — bąknęła Zosia, wystraszona do reszty zwróconem wprost do niej pytaniem.
Nie wiedziała właściwie, czy przytakiwać, czy zaprzeczyć należało.
Hilary rzucił się ku niej i za obie ręce ją pochwycił.
— Znasz?... znasz? — wołał uszczęśliwiony. — O ty dobra! anielska! Ty jedna mówisz prawdę! Oni wszyscy mnie zwodzą! rozdzielić nas pragną! Ale ty jej powiedz, że mnie widziałaś; powiedz, że ja tu jestem; powiedz, że ją szukam wszędzie i że czekam na nią... Chaos! cierpienie! otchłań! Ale wszystkiemu kres być musi!... Powiedz jej tylko, że ja czekam... błagam o to!...
Zdawało się, że do kolan jej się rzuci, ale Zofia przerażona cofnęła się szybko.
Ela zaniepokoiła się również, widząc niezwykłe podniecenie chorego, który od dłuższego już czasu zapadł był w stan zupełnego odrętwienia i zdawało się, iż nic go z tej apatyi ocucić nie może.
Wszedł właśnie Horoszkiewicz — obu pannom zrobiło się nieco raźniej. Ela tylko wyrzucała sobie, że nie przewidując skutków wywołanego wrażenia, sama zachęciła Zosię do grania.
Lecz Hilary uspokoił się naraz zupełnie, uczuwał jakiś lęk nieokreślony wobec brata i siedział
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/31
Ta strona została skorygowana.