pośpiesznie robiono przygotowania, gdyż termin wyjazdu był bardzo blizki.
Ela przytem, nie wychodząc z roli skrzętnej gosposi, miała mnóstwo drobnych spraw do załatwienia. Trzeba było usmażyć trochę konfitur, zrobić jakieś konserwy na zimę, bieliznę tatusia i stryjka przejrzeć. Starała się nie zapomnieć o niczem, aby ojciec następnie nie miał najmniejszego powodu do wyrzekań.
Niezmiernie ożywiona, wydawała wciąż różne polecenia na przyszłość Maryannie, która zapewniała, że o niczem nie zapomni i że panienka nie powinna się o nic turbować, bo już ona od maleńkości do tego przywykła i wie dobrze, co, jak i kiedy ma być zrobione.
— Już to nasza panienka to w gorącej wodzie kąpana, wszystko chce szach! i mach! prędko, a tymczasem powolutku to się zrobi — mówiła poufnie do Horoszkiewicza, mrugając porozumiewawczo, — ale młodzi myślą, że oni lepiej wszystko umieją!...
I śmiała się cichaczem, pięścią zakrywając usta. A Horoszkiewicz, klepiąc córkę po zarumienionej twarzyczce, mówił z lekkim odcieniem żalu w głosie:
— Niech się bawi dziecko! Niech się bawi, byle nam nie płakało... Tylko nie rozbałamuć się tam, dziewczyno, bo zobaczysz!...
Ela zaś całowała ojca, okręcała Maryannę z szalonym impetem i po całych dniach nuciła piosenki — tak ją podniecała nadzieja zobaczenia
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/44
Ta strona została skorygowana.