czegoś nowego; myśl o tej podróży rozbudzała jej wyobraźnię.
Chwilami czuła wyrzuty sumienia, że, opuszczając dom rodzinny, nie doznaje takiego żalu, jakiego spodziewała się po sobie. Śpieszno jej było lecieć w świat szeroki i zaczerpnąć nowych wrażeń. Ludzie, których znała dotąd, robili na niej wrażenie przeczytanej książki, której treść umie się na pamięć. Gdy jednak nadeszła sobota ostatnia przed wyjazdem Elizy, z niezwykłą uprzejmością tym razem robiła honory domu i witała poważnych, statecznych partnerów ojca, którzy na winta przychodzili punktualnie i nieomieszkali w tym dniu stawić się w komplecie.
Pierwszym był zawsze radca Hejnałowicz, dobrej tuszy, z błyszczącą łysiną i ogromnie poczciwym wyrazem twarzy.
Po nim przybywali najczęściej razem Wysocki i Balik, koledzy biurowi Horoszkiewicza; zwykle też w sobotę zjawiał się Wincenty Turczyński, który czasem musiał na piątego zasiąść do winta, ale wolał przesiadywać przy pannie Elizie; winta nauczył się nawet podobno specyalnie dla tego, żeby mieć sposobność korzystania z zaprosin Horoszkiewicza na małe sobotnie partyjki.
„Poczciwy Wicuś,“ jak go koledzy nazywali, był rzeczywiście bardzo zacny, ale zarazem ogromnie komiczny. Wrodzona niezgrabność
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/45
Ta strona została skorygowana.