Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/51

Ta strona została skorygowana.

cześć dla drukowanego słowa i oburzała się, gdy kto śmiał niechętnie o literatach się odzywać.
— Im się zdaje, że fołma niewyłobiona! To przecież bywo bałdzo uadne!.... Do E.... H!.... A oni na zwość napisali, że tak uadnie pisać nie należy! I tę stłofę umieścili w odpowiedziach od łedakcyi!.... Intłygi.... wszędzie intłygi!....
Eliza zaledwie zdołała powstrzymać się od śmiechu, lecz rada, że Turczyński wpadł na temat innego rodzaju zwierzeń, niż te, których się obawiała, zaczęła domagać się, aby jej coś z własnych utworów zadeklamował, lub zaimprowizował.
— Mnie ogłomnie uatwo to przychodzi — rzekł Turczyński: — byle papieł i ouwek pod łęką, to już i wiełsz się zuoży....
Eliza poskoczyła do biurka, i wysunąwszy z szuflady ćwiartkę listowego papieru, podała ją Tarczyńskiemu.
— A zatem proszę mi na pożegnanie coś zaimprowizować — rzekła wesoło; — nie wiedziałam, że pan ten talent posiada.
— Dawniej mi się zdawao, że nic niema tłudniejszego, jak dobiełać łymy, a tełaz to mi same pwyną i pwyną!.... Sam nie wiem, skąd ich się tyle bierze!
— A jakże tam idą lekcye gry na flecie? — zapytała Eliza.
— Już zarzuciwem ten niewdzięczny instłu-