chęć uświadomienia towarzysza podróży, że rodzina Skalskich to nie „byle co,“ posiada bowiem rozlegle stosunki i koligacye z najpierwszemi rodzinami w kraju.
Ale zarzucanie tego rodzaju wędki nie dostarczyło pożądanego połowu nowych spostrzeżeń; nie dostrzegła ani cienia zainteresowania się w twarzy młodego gentelmana, pomimo, że genealogie wymienionych przez nią rodów musiały mu przecież być znane, jeśli pochodził z tej sfery.
Więc zaczęła ni stąd ni zowąd unosić się nad pięknością Alp i rozwodziła się szeroko o tem, że koniecznie musi Zosi Paryż tej zimy pokazać.
Zosię zachowanie się matki krępowało widocznie; czuła doskonale, że wszystko to mówiła w chęci popisu i że w rezultacie okrywa się śmiesznością. Szczególniej nie lubiła, gdy pani Antonina, wpadłszy w zapał erudycyi, wyładowywała szczupły zresztą zapas encyklopedycznych wiadomości, lub wyliczając całe szeregi szumnych nazwisk, mówiła z takim entuzyazmem i przejęciem o różnych domowych sprawach pewnych hrabiów i księżniczek, jak gdyby stanowili grono najzażylszych jej przyjaciół. — Ale wszystko ma swe granice i wymowa pani Skalskiej wyczerpała się w końcu.
Okazało się, że żaden z poruszonych przez
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/63
Ta strona została skorygowana.