z której Stefan zrywał kiedyś pierwsze gruszki cytrynówki dla Zosi, aby przypomnieć sobie „dawne dobre czasy,“ jak mówiła, śmiejąc się, Zosia. A Stefanowi wspomnienia, które za dziecinne uważał i które zdawały się zupełnie zatarte w pamięci, wystąpiły znów tak jasno w myśli, kojarząc się jednocześnie z całym szeregiem doświadczanych wówczas wzruszeń, że wydawało mu się, iż przerwa kilkoletnia nagle istnieć przestała
Tak czasem bywa ze snem miłym: po przebudzeniu najzupełniej jasno zdajemy sobie sprawę, iż było to złudzenie, — zasypiając zaś na nowo, w myśli stają te same postacie i sen stanowi jakby ciąg dalszy widzianego już przedtem obrazu.
Gdy Zosia przekomarzała się ze Stefanem, Eliza i Edward, idąc wolno za nimi, rozmawiali z widocznem zajęciem. Z rzucanych od czasu do czasu entuzyastycznych wykrzykników zdawaćby się mogło, iż zgadzają się oboje w zamiłowaniach do wiejskiej ciszy, poezyi i marzeń o szarej godzinie.
Eliza nie była skłonną do zwierzeń, jednak sama sobie się dziwiła, dlaczego dziś opanowała ją chęć wypowiadania swych myśli, rzucania jakby w przestrzeń owych dziwnych „dlaczego?“ których w młodych duszach pełno zawsze się mieści; towarzysz podchwytywał w lot te pytania, czasem słówkiem trafnem odpowiadając
Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/83
Ta strona została skorygowana.