Strona:Nauczyciel.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

ROBERT. Tak, mój wuju! Nienawidzimy pana Barbarskiego, kochamy zaś pana Adolfa. Chce nas uczyć. Pozwól wuju kochany...
P. LESKI. Czyście postradali zmysły? Przecież panem Barbarskim, którego nie chcecie za nauczyciela, jest właśnie pan Adolf.
ANDZIA. Co? czy być może?
P. LESKI. To jest właśnie wybrany przezemnie nauczyciel.
WSZYSCY. To niemożliwe!
FREDZIO. Ależ on nie jest stary!
ROBERT. Ani też brzydki!
GENIO. Nie gniewa się!
WSZYSCY. Nie! To nie jest nauczyciel, to jest przyjaciel!
P. LESKI. Sądzę, że każdy nauczyciel, o ileby tylko dzieci chciały, stałby się ich przyjacielem. Nieprawdaż, panie Adolfie?
P. BARBARSKI. O, tak! O ile nie są dzieci uprzedzone do swego nauczyciela, zanim go zobaczą. O ile nie sądzą go nawet z nazwiska... Cóż dziwnego,