Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/108

Ta strona została przepisana.

Zaprawdę, nie chcę być jak powroźnicy, co wysnuwają nić coraz dłuższa, sami przytem wstecz się cofając.
Niejeden staje się zbyt stary dla własnych prawd i zwycięstw; bezzębne usta nie mają prawa do każdej prawdy.
Zaś, kto sławę mieć pragnie, powinien zawczasu z czcią się pożegnać i ćwiczyć się w ciężkiej sztuce — odchodzenia w porę.
Należy nie dopuszczać, aby nas zjadano doszczętnie wtedy właśnie, kiedy najlepiej smakujemy: wiedzą o tem ci, co pragną, aby ich długo kochano.
Bywają wprawdzie kwaśne jabłka, których dola chce, aby oczekiwały aż do ostatniego dnia jesieni: wówczas stają się jednocześnie dojrzałe, żółte i pomarszczone.
Jednym starzeje się wprzódy serce, drugim duch. Bywają wreszcie i zgrzybiali za młodu: lecz późna młodość czyni młodość długą.
Niejednemu chybiło życie: robak jadowity toczy mu serce. Niechże więc tembardziej baczy, aby mu się skon udał.
Niejeden nigdy słodkim się nie stanie, on już latem gnije. Tchórzostwo jedynie trzyma go na gałęzi.
Zbyt wielu żyje i zbyt długo wisi na gałęziach. Obyż przyszła nawałnica, któraby to wszystko zgniłe i robaczywe z drzew pootrząsała!
Obyż przyszli kaznodzieje rychłej śmierci! Toby mi były wichry pożądane i otrząsacze drzewa życia! Zewsząd słyszę jednak tylko kaznodziei powolnej śmierci i cierpliwości wobec wszystkiego, co „ziemskie“.
Ach, wy to każecie o cierpliwości wobec wszystkiego, co ziemskie? Wszak to ziemskie zbyt długo was cierpi, wy języki bluźniercze!
Zaprawdę, zbyt wcześnie umarł ów Hebrajczyk, którego czczą kaznodzieje powolnej śmierci, dla wielu stała się fatalnością ta wczesna śmierć jego.
On poznał zaledwie łzy i posępność Hebrajczyka, tudzież