Pożądliwie wyglądałem niegdyś z ptasich polotów wróżebnych znaków szczęścia: wonczas wywiedliście mi w poprzek drogi potwora — sowę ohydną. Och, dokądże pierzchło nie tkliwe pragnienie?
Ślubowałem niegdyś wyrzec się wszelkiego wstrętu: i oto zamieniliście mych bliskich i najbliższych we wrzody ropne. Och, gdzież się podziała najszlachetniejsza ma objata?
Jak ślepiec szedłem niegdyś błogosławioną drogą: wonczas rzucaliście plugawstwa ślepemu na drogę: i oto obmierził sobie starą ścieżkę ślepca.
A gdym najcięższy rzecz czynił i swych przemożeń zwycięstwa święcił: zdziałaliście tak, iż ci, których miłowałem, zawodzić jęli, iż im to sprawiam ja ból najdokuczliwszy.
Zaprawdę, takiemi były zawsze zdziaływania wasze: zatruwaliście mi żółcią nie najlepsze młody i pilność mych pszczół najskrzętniejszych.
Memu miłosierdziu nasyłaliście zawsze najbezczelniejszych żebraków; wokół mej litości czyniliście zawsze natłok nieuleczalnie bezwstydnych. I tak okaleczyliście mą cnotę na jej własnej wierze.
A gdym swą największą świętość na ofiarę złożył, wasza „pobożność“ dołożyła czemprędzej nieco swych tłustych datków: tak, że w wyparach waszych tłuszczy zdusiła się ma żertwa najświętsza.
I zatańczyć chciałem niegdyś, jakem nigdy jeszcze nie tańcował: poprzez wszystkie nieba w tan pójść chciałem. Wówczas podmówiliście najdroższego mi śpiewaka.
I oto wszczął pieśń ohydną, zahuczała mi ona w uszach, jako głuchy róg!
Śpiewaku morderczy! złośliwości narzędzie! ty najniewinniejszy! Otom stał już w pogotowiu do najlepszego tańca: zamordowałeś nutą swoją nie zachwytne natchnienie!
W tańcu tylko wypowiadać potrafię najwyższych rzeczy przenośnie: — i oto ma najwyższa nadzieja utkwiła niewypowiedziana w członkach mych!
Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/154
Ta strona została przepisana.