Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/17

Ta strona została przepisana.

stawiał ów przeogromny, gwoździami z germańska nabijany, już nie posąg, lecz kolos nadczłowieczeństwa, zbudowany w stolicy Prus. Tak rozsypują się w proch wszystkie posągi nadczłowieczeństwa, zbudowane z ćwieków psychozy wojennej!...
Umysłowa elita Francji interesowała się przed wojna zgoła innym Nietzschem. Pobudliwość i ciekawość psychologiczna Francuzów, większa niźli gdziekolwiek na świecie, (a zwłaszcza w apsychologicznych Niemczech), rzetelniejsza niźli u Niemców cena świetnego stylu pisarza — sprawiły, że Nietzschego genjalna analiza duszy ludzkiej wiodła tam żywot głębszy niźli gdziekolwiek; a pisma jego nie podlegały tak fluktuacjom mody i snobizmu, jak czytelnictwo niemieckie ostatniego ćwierćwiecza, otwarte na wszystkie wiatry cudzoziemszczyzny, przy całkowitem nieraz niedocenianiu pisarzy własnych. — Dość powiedzieć, że nawet Nietzschego odkryli Niemcom cudzoziemcy; i to bardzo późno!
Nadczłowiekiem zaś ani się we Francji nie przejmowano, ani też nie gorszono, jak gdzieindziej, witając w nim nienową w XIX wieku koncepcję intelektualistów, jako ich bunt przeciw zmaterjalizowaniu i zautomatyzowaniu zubożałego do cna życia. Segregujący umysł Francuzów umieścił tedy „nadczłowieka w szeregu „bohaterów“ Carlyla, „reprezentantów“ Emersona i wreszcie „devasów“ Renana: — dla tych wszystkich pisarzy celem i dążeniem kultury była nie oświata wielkich mas, lecz najcelniejsze, najrzadsze okazy człowieczeństwa, — właśnie „nadludzie“...
Że ten ostatni w XIX wieku, mimo wszystko, duchowy bękart po Napoleonie, w swym chrzcie niemieckim „Uebermensch“ otrzymał właściwości nowe: zwłaszcza pewnej surowizny średniowiecza i raubritterstwa, wyraźny posmak brutalności i zaciekłego wyzwania świata, jak ta teza przybita do kościoła w Wormacji; — jednem sło-