Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/176

Ta strona została przepisana.

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, żachnął się nań uczeń, wszakże nie odzywał się. Milczał też i Zaratustra; zaś oczy jego obróciły się ku wnętrzu, jak gdyby w odległe dale patrzały. Wreszcie westchnął i zaczerpnął oddechu.
Jam jest z dzisiaj i niegdyś, — rzekł wreszcie, — lecz jest we mnie coś, co jest z jutra, pojutrza i kiedyś.
Umęczyli mnie poeci, starzy i nowi: powierzchnie to są tylko i płytkie morza.
Nie myśleli dostatecznie w głąb: przeto ich uczucie nie spadło aż do dna rzeczy.
Nieco rozpusty i nieco znudzenia: to było dotychczas ich najlepszem zastanowieniem.
Upiorne tchnienia i widm upiorne pomykania: — tem są dla mnie ich harfowe pobrzęki; cóż oni wiedzieli dotychczas o wnętrznym żarze tonów! —
I nie dość mi są schludni: mącą swe wody, aby się głębszemi wydały.
A chętnie podają się przy tem jako pojednawcy: lecz dla mnie są to zawsze ludzie połowiczni, zgatawiacze mieszanin, jako tako zbywający i nierzetelni! —
Och, zanurzałem i ja swe sieci w ich morze w nadziei dobrego połowu: lecz zawsze wyciągałem z toni głowę starego boga.
Tak oto zgłodniałemu dawało morze kamień. I oni sami bodaj że z morza pochodzą.
Oczywiście, i perły znajdują się w nich: tem bardziej podobni są do twardych małży. I zamiast duszy znajdowałem w nich często słony śluz.
Od morza nauczyli się przytem jego próżności: bo czyż morze nie jest pawiem pawi?
Przed najszpetniejszym ze wszystkich bawołów roztacza ono swój ogon, nie nużąc się nigdy swym koronkowym wachlarzem z jedwabiu i srebra.
Tępo spogląda na to bawół, czując się w swej duszy bliskim piachów, jeszcze bliższym gąszczy, a najbliższym bagna.