i ohydnych wygłosów dobywać się poczęło z jego gardzieli, że myślałem, iż gniewem i zawiścią udławi się wnet.
Wreszcie uciszył się i ukoił jego krztusiec. Skoro się wreszcie uspokoił, rzekłem do niego ze śmiechem:
„Gniewasz się, psie ognisty: słuszne są zatem me mniemania o tobie!
Abym tę słuszność zachował, posłuchaj i o innym psie ognistym: ten przemawia rzeczywiście z serca ziemi.
Złoto wyziewa tchnienie jego i deszcz złocisty: tak chce serce jego. Czemże dlań popiół, dym i namuł gorący!
Śmiech wylatuje z niego, jak obłok barwisty; niechętny jest on wszelkiemu rzężeniu, pluciu oraz zżymaniu się trzewi!
Złoto wszakże i śmiech — czerpie on z serca ziemi: gdyż, abyś wiedział o tem, serce ziemi jest ze złota“.
Gdzie pies ognisty usłyszał to, nie mógł słuchać dłużej. Pełen zawstydzenia podwinął ogon, rzekł cienko i żałośnie ham, ham! i wpełznął z powrotem do swej jaskini. —
Tak opowiadał Zaratustra. Uczniowie jego zaś nieomal, że puszczali to wszystko mimo uszu: tak wielka była ich pożądliwość opowiadania mu o żeglarzach, królikach i o latającym człowieku.
„I cóż mam sądzić o tem! — rzekł Zaratustra. Zaliż jestem upiorem?
Lecz był to może mój cień. Słyszeliście chyba coś nie coś o pielgrzymie i jego cieniu?
To pewna tylko: krócej muszę go trzymać, — gdyż gotów mnie on jeszcze zniesławić“.
I po raz wtóry potrząsł Zaratustra głową i dziwił się. „I cóż mam sądzić o tem!“ — rzekł powtórnie.
„Czemu to krzyczał ów upiór: „Czas już! Czas najwyższy?“.
Na cóż to — czas najwyższy?“ —
Tako rzecze Zaratustra.
Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/181
Ta strona została przepisana.