Prawdziwymi być — mogą tylko nieliczni! Kto zaś nim być może, daleki jeszcze jest od chęci! Najmniej zaś być nimi potrafią ludzie dobrzy.
Och, ci dobrzy! — Dobrzy ludzie nigdy prawdy nie mówią; dla ducha jest taka dobroć chorobą.
Ustępują oni, ci dobrzy, poddają się wnet, ich serce ulega, ich natura do dna posłuszna bywa: lecz kto innych słucha, ten samego siebie nie słyszy!
Wszystko, co się śród dobrych złem zwie, zjednoczyć się musi, aby jedna prawda zrodzona była: och, bracia moi, jesteścież wy mi aby dosyć źli ku tej oto prawdzie?
Zuchwałe pokuszenie, długa nieufność, okrutne „nie!“, przesyt i cięcie w żywe ciało — jakże to rzadko społem się zbiega! Z takich jednak nasion — prawda się rodzi!
Obok złego sumienia wyrastała dotychczas wszelka wiedza! Łamcie, poznający, łamcie mi stare tablice!
Gdy kłody nad wodą leżą, gdy kładki i poręcze przerzucają się nad rzeką: zaprawdę, nikt wonczas wiary nie znajdzie, kto głosić zechce: „wszystko płynie!“
Bo nawet i matołki przeczyć mu wówczas zechcą. „Jakże to? — powiadają matołki — wszystko rzeką płynąćby miało? Wszak kłody i poręcze są nad rzeką!“
„Nad rzeką wszystko jest nieruchome, wszystkie wartości rzeczy, mosty, pojęcia, „dobro“ i „zło“ wszelkie: to wszystko jest nieruchome!“
A gdy surowa zima nadejdzie, ów rzek poskramiacz, wówczas i najprzemyślniejsi uczą się nieufności; i zaprawdę, nietylko matołki powiadają wówczas: „Nie miałożby wszystko — w miejscu stać?“