O, bracia moi, bywają tablice znużenia i tablice, które lenistwo stworzyło leniwe: aczkolwiek jednakowo one przemawiają, odmiennie słuchane być winny.
Spojrzyjcież na tego ginącego! Zaledwie staja drogi oddziela go od celu, a ze zmęczenia położył się oto przekornie w pyle: — ten ci waleczny!
Ze zmęczenia ziewa na drogę swą, na ziemię, na cel swój i na samego siebie: ani kroku dalej uczynić już nie chce, — ten ci waleczny!
I oto słońce go praży, psy pot jego liżą: lecz on leży oto uparcie i raczej zmarnieć tu gotów: —
— o staję od swego celu zmarnieć! Zaprawdę, będziecie go jeszcze musieli wciągnąć za włosy do własnych jego niebios, — bohatera tego!
Lepiej uczynicie, pozostawiwszy go tam, gdzie zległ, niech sen nań zejdzie, sen ukoiciel, z ochłodnym deszczu poszumem:
Zostawcież go w spokoju, póki sam się nie ocknie, — póki sam nie odwoła zmęczenia, oraz tego wszystkiego, czem zmęczenie zeń przemawiało!
Baczcie tylko, bracia moi, abyście psy od niego odpędzali, płoszyli gnuśne płazy i wszelkie rojne czerwie: —
— wszelkie te rojne czerwie „wykształconych“, co się potem każdego bohatera — raczyć zwykły! —
Kręgi wokół siebie zataczam i granice święte; coraz to nieliczniejsi wspinają się ze mną na coraz to wyższe góry: piętrzę szczyty z coraz to bardziej uświęconych gór. —
Gdziekolwiek wszakże ze mną wspinać się będziecie, o bracia moi, baczcie, aby wraz z wami nie wznosił się pasorzyt!