Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/289

Ta strona została przepisana.

uginanie i „jasny pan“ mawianie; sam ci nadałem imiona: „odwrotnica niedoli“ i „przeznaczenie“.
O duszo ma, dałem ci nowe imiona i jaskrawe bawidełka, zwałem cię „przeznaczeniem“ i „obszarem obszarów“ i „pępowiną czasu“ i „dzwonem lazurowym“.
O duszo ma, krainę twą poiłem wszelką mądrością, dawałem ci wszelkie nowe moszcze oraz wszystkie prastare, tęgie wina mądrości.
O duszo ma, każde słońce zlewałem na cię, każdą noc, każde milczenie i tęsknotę każdą: — i oto wyrosłaś mi, jak winny krzew.
O duszo ma, przebogatą i brzemienną stałaś mi się, krzewem stałaś się winnym o nabrzmiałych wymionach, krzewem gęstym od brunatno-złotych gron: —
— gęstym i uginającym się pod ciężarem własnego szczęścia, wyczekującym w nadmiarze swym, a w tem oczekiwaniu jeszcze wstydliwym.
O duszo ma, niemasz bo nigdzie duszy, któraby była bardziej i miłująca, i ogarniająca, i nieogarnięta. Gdzieżby bo przeszłość i przyszłość w bliższym były zespole, niźli u ciebie?
O duszo ma, dałemć wszystko, wszystkie nie dłonie opróżniły się dla cię: — a teraz oto! Teraz rzeczesz mi uśmiechnięta i smętku pełna: „Któż z nas dwojga dziękować tu winien? —
— czyż dający nie powinien dziękować, że biorący przyjął? Czyż darowywanie nie jest potrzebą piekącą? Czyż branie nie jest — zmiłowaniem?“ —
O duszo ma, pojmuję ja uśmiech twego smętku: nadmiar twego bogactwa wyciąga oto dłonie tęskniące!
Pełnia twa zapatrzyła się na morza wzburzone i szuka, i oczekuje; tęsknota przepełni wyziera z oczu twych niebios uśmiechniętych!
I zaprawdę, o duszo ma! Czyje oczy, uśmiech twój ujrzaw-