Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/312

Ta strona została przepisana.



ROZMOWA Z KRÓLAMI

1

Zaratustra nie bawił jeszcze godziny w swych górach i lasach, gdy spostrzegł nagle dziwny pochód. Drogą, którą zejść właśnie zamierzał, wchodzili dwaj królowie, w korony i pasy purpurowe strojni, a barwni, jak ptaki flamingi: pędzili oni przed sobą objuczonego osła. „Czegóż chcą królowie w mem państwie?“ rzecze Zaratustra w zdumieniu do swego serca i ukrył się czemprędzej w zaroślu. Gdy jednak królowie zbliżyli się doń, rzekł półgłosem, jak ten, kto do samego siebie mówi: „Dziwne! Dziwne! Jakże to się godzi? Dwuch królów widzę — i jednego tylko osła!“
Wówczas zatrzymali się królowie, spojrzeli uśmiechnięci w tę stronę, z której głos dochodził, a potem sobie w oblicza. „Takie rzeczy myśli się wprawdzie i między nami, rzekł król po prawej, ale głośno nie wypowiada się tego“.
Zaś król po lewej wzruszył ramionami i odparł: „Będzie to zapewne jakiś pasterz kóz. Lub pustelnik, co zbyt długo przebywał pośród drzew i skał. Zupełny brak towarzystwa psuje bowiem również dobre obyczaje“.
„Dobre obyczaje? odparł niechętnie i gorzko drugi król: od czegóż to umykamy? Czyż nie od „dobrych obyczajów“? Od naszego „dobrego towarzystwa“?
Lepiej zaprawdę, pośród pustelników i kóz pasterzy przebywać, niźli pośród naszego wyzłoconego, fałszywego, blichtrowego motłochu, — aczkolwiek zwie się on „dobrem towarzystwem“,