Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/313

Ta strona została przepisana.

— aczkolwiek „szlachtą“ się zwie. Wszak tam wszystko jest fałszywe i zgniłe, a przedewszystkiem krew, dzięki starym złym chorobom i jeszcze gorszym znachorom.
Najlepszym jeszcze i najmilszym jest mi dziś zdrowy chłop: gburny, chytry, uparty, i wytrzymały: to jest dziś najdostojniejszy gatunek ludzi.
Chłop jest dziś najlepszy: chłopstwo panami być powinno! Lecz tamto, to państwo motłochu, nie dam się już złudzić co do tego. Motłoch wszakże zwie się: mieszanina.
Mieszanina motłochu: w niej wszystko wskroś i społem jest zmieszane, święty i łotr, szlachetka i żyd, oraz wszelakie zwierzęta z arki Noego.
Dobre obyczaje! Wszystko w nas fałszywe i zgniłe. Nikt czcić już nie potrafi: temu właśnie uchodzimy wszak z drogi. To są mdłe, natrętne psy, one ozłacają liście palmowe.
I ten wstręt dławi mnie, że i my królowie staliśmy się fałszywi, obciążeni i strojni starym wyblakłym przepychem pradziadów, że jesteśmy jak numizmaty dla najgłupszych i najprzebieglejszych, oraz dla wszystkich, kto dziś szachrajstwem o władzę się trudni.
Nie jesteśmy pierwsi, — a musimy pierwszych znamionować: to oszustwo przyprawiło nas wreszcie o przesyt i wstręt.
Hołocie uszliśmy z drogi, wszystkim tym gardłaczom i bazgraczom, tym muchom pstrzącym, tej woni kramarskiej, tym pokurczom próżności, temu cuchnącemu oddechowi: pfe, żyć pośród hołoty,
pfe! pośród hołoty znamionować pierwszych! Och, wstręt! wstręt! wstręt! Cóż na nas, królach, zależy!“ —
„Twa stara niemoc opada cię, rzekł król po lewej, wstręt cię opada, biedny mój bracie. Lecz, wiesz przecie, ktoś tu nas podsłuchuje.“
Zaratustra, który na tę królów rozmowę oczy i uszy rozwierał, podniósł się czemprędzej ze swego ukrycia, wystąpił przed króli i rzekł: