twychpowstali. Teraz dopiero zbliża się wielkie południe, teraz dopiero człowiek wyższy staje się — panem!
Czyście pojęli to słowo, o bracia moi! Jesteście przerażeni: serca wasze zawrót ogarnia? Przepaść wam się tu rozwiera? Pies ognisty, zda się wam, tu naszczekuje?
Hejże! Hej! Ludzie wy wyżsi! Teraz dopiero rodzi góra ludzkiej przyszłości. Bóg umarł: niechże za naszą wolą, — nadczłowiek teraz żyje.
Najtroskliwsi pytają dziś: „jak zachować człowieka?“ Zaratustra wszakże pyta, jako pierwszy i jedyny: „jak przezwyciężyć człowieka?“
Nadczłowiek leży mi na sercu, on jest mą pierwszą i jedyną rzeczą, — nie zaś człowiek: nie bliźni, nie najbiedniejsi, nie najbardziej cierpiący, nie najlepsi. —
O, bracia moi, kochać mogę w człowieku to, iż jest on przejściem i zanikiem. I w was jest wiele takiego, co mnie do umiłowania i nadziei zmusza.
A że gardzicie, wyżsi wy ludzie, to nadzieję mieć mi każe. Albowiem wielcy wzgardziciele są wielkimi czcicielami.
To, że rozpaczacie, w tem wiele uszanować należy. Gdyż nie nauczyliście się ulegać, nie znacie małostkowej przezorności.
Albowiem dziś mali ludzie panami się stali: każą oni wszyscy uległość, przestawanie na małem, roztropność, pilność, oraz to długie „i tak dalej“ małych cnót.
Wszystko, co kobiece, co ze służalczego pochodzi rodu, zwłaszcza ta motłochu mieszanina: panem doli człowieczej stać się to wszystko chce — o, wstręt! wstręt! wstręt!
Wszystko to pyta bez końca i nie nuży się tem pytaniem: „jak zachować człowieka najlepiej, najdłużej, najprzyjemniej?“ I tem stają się oni — panami dnia.
Panów dnia dzisiejszego przezwyciężcie mi, o bracia moi, —