Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 06 - Litwa.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziw i niepokój ogarnia Litwinów: ich wódz, ich ojciec, ich książę — wszak żyje?!
Ach, żyje Wajdewutis, stoi pod świętym dębem, obok Kriwe-Kriwejte, brata i arcykapłana, z którym pospołu tyle dzieł sławnych dokonał.
— Niech żyje Wajdewutis! — zagrzmiał okrzyk gromki z tysiąca wdzięcznych piersi, które na widok księcia odetchnęły radośnie i spokojnie.
Starzec on, białe włosy spadają mu z czoła, biała broda piersi osłania, na czerstwem licu i zmarszczki i blizny, lecz ręka krzepka jeszcze, i wróg go się lęka.
Jakże się lękać nie ma, pokonany? Jakże się lękać nie ma niezwyciężonego? Jakże się lękać nie ma bohatera, na którego bogowie zleli swe błogosławieństwo?
Póki on żyje, lud żyje spokojny: wszak on uwolnił kraj swój od daniny, strasznej daniny, którą z własnych dzieci płaciła Litwa groźnym sąsiadom z południa. On to uczynił, — on pokonał wroga.
— Niech żyje Wajdewutis! — zagrzmiało powtórnie. — Niech żyje w setne lata, w nieskończoność, — niech jego ramię nie traci swej mocy, niech zawsze włada, jak ojciec i wódz!
Kriwe-Kriwejte nakazał milczenie: zaczął się obrzęd święty, pieśni, ofiary — i wróżby.
„Wróg południowy nigdy nie odzyska raz straconej daniny z krwi litewskiej“.
„Lecz wróg północny groźny. — Wróg północny złamany, odrodzi się znowu, — i zgnieciony, znowu odżyje. Wróg północny otwiera wiecznie głodną paszczę, i wiele krwi jej trzeba“.