Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 06 - Litwa.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

I puszczają, ażeby braci sokołów wojował,
Skoro wzniesie się w chmury, skoro pociągnie oczyma
Po niezmiernych obszarach swojej błękitnej ojczyzny,
Wolnem odetchnie powietrzem, szelest swych skrzydeł usłyszy —
Pójdź, myśliwcze, do domu, z klatką nie czekaj sokoła“.

(A. Mickiewicz).


Sen Gedymina.


Puszcza prastara, głucha, nieprzybyta. Tutaj zapewne miały „swoje dwory dawny tur, żubr i niedźwiedź, puszcz imperatory“, bo człowiek nie wdarł się jeszcze w te knieje i dotąd nie zakłócił ich spokoju.
I oto dziś o świcie po raz pierwszy rozległ się tu nieznany głos rogów myśliwskich i zbudził dziwne echo, pod tchnieniem którego zadrżały stare dęby i mieszkańcy leśni. Okropna wrzawa zbliża się i rośnie: szczekanie psów, tętent koni, łamanie gałęzi, pęd wiatru — znów cisza, i znów echo dziwne...
Słońce wysoko stanęło na niebie, a wrzawa nie ustaje, choć się nie zbliża tutaj. Nagle — trzask łomu, pęd, głuche chrapanie i tur stary, olbrzymi, jeden z królów puszczy, błyskając dziko krwawemi oczyma, z grzywą zjeżoną, pędzi w szalonym popłochu. Coś świsnęło w powietrzu, drgnął groźny zwierz, przystanął, odwrócił się, czeka. Z gęstwiny wybiegł człowiek z żelaznym oszczepem, z pioru-