Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

skończone, następna sesja jutro o 9; teraz wzywa do wyjścia.
— Zostańcie! — woła Reyten — obierzcie marszałka, nikt jeszcze wam nie ma prawa rozkazywać!
Ale większość ciśnie się tłumnie ku wyjściu: tam nagrody i obietnice — tu surowy wyrzut sumienia.
Widząc, że ich nie wstrzyma, i Reyten naznacza sesję na dzień następny o 9, — może jutro przekona i zwycięży.
Lecz nazajutrz toż samo: spór, wrzawa, zamieszanie, Ponińskiego niema, nie chcą Korsaka dopuścić do głosu, — przemawia wreszcie, i chwieją się słabi. — Prawda ma wielką siłę!
I znów Poniński zjawia się, by przerwać niebezpieczne obrady; znów większość idzie za nim, gdy do rozejścia wzywa; jutro szala zwycięstwa przeważyć się musi stanowczo.
Tak, musi się przeważyć, bo Poniński uzyskał już tymczasem wyrok na Reytena, jako na gwałciciela prawa i porządku. Ma być oddany pod sąd kryminalny, dobra jego skonfiskowane, jemu grozi kara wygnania.
Kiedy o 7-ej rano chce wejść do izby sejmowej, zastaje straż przy wejściu. Wchodzi, ale wie dobrze, że po raz ostatni: więcej go tu nie wpuszczą. Więc dziś tryumf lub klęska.
Jakże przemówi do nich? W jakich słowach przedstawi im przyszłość ojczyzny? Hańbę, która ich czeka, i pogardę ziomków?