Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągnie z Warszawy na Pragę: król w otoczeniu dworu, urzędników zbliża się do obozu.
Nie można o tem wątpić: kucharze od rana zjechali z zapasami i czeladzią, by urządzić godne przyjęcie; uwijają się dzielnie wkoło kotłów i rondli, buchają kłęby pary, dym aż w oczy gryzie, — obiad czy śniadanie będzie prawdziwie królewskie, — do stołu zaproszona cała starszyzna wojskowa.
A przed wieczorem gościnny monarcha powraca do stolicy. Kiedy wyruszy w pole — niewiadomo. Obozu więcej nie odwiedza, — może jako przygotowanie do wojny głód zagląda tam czasem, gdy zapomną dostarczyć chleba. To hartuje!
Tymczasem książę Józef od wschodniej granicy cofa się w stronę Bugu przed liczniejszym nieprzyjacielem, bo tu zapewne przyjdzie mu z pomocą sam król na czele armji. Posiłków potrzebuje bardzo, bo wszystkiego ma zaledwie około 16 tysięcy.
Więc cofa się, oczekuje, — stacza pomniejsze bitwy, zwycięża i przegrywa, rozmaicie, — pomoc nadejdzie wkońcu. Pod Dubienką Kościuszko pokazał, co umie: z pięciu tysiącami odpiera skutecznie cztery razy liczniejszego przeciwnika, budzi podziw i zapał, wiarę we własne siły.
To wódz! Taki wystarczy za tysiące. Gdy on z nami, niema obawy — zwyciężym!
Wtem goniec wieść przynosi i rozkaz królewski, by wojska zaprzestały dalszej walki, połączyły się z Targowicą. Sam król do niej przystąpił.