Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przybywam do was jako przyjaciel-obrońca — przemówił do zdumionych w pierwszem mieście włoskiem — łączcie się ze mną, jeżeli chcecie być wolni. Kto przeciw mnie, ten przeciw swej ojczyźnie, — zginie jak wróg i zdrajca!
Jeszcze z niedowierzaniem patrzyli na niego, na nędzne, obdarte pułki, ale — kazał żołnierzom ubrać się w bogatych miastach, gdzie nie brakło obuwia i mundurów. Niechże mu kto zabroni!
A co może, pokazał w szeregu świetnych zwycięstw nad armją austryjacką.
— To nie człowiek! — wołali zdumieni żołnierze. — Jemu się nikt nie oprze! Z nim jesteśmy niezwyciężeni.
Do takiego wodza udał się Dąbrowski.
— Potrzebujesz żołnierzy, ja ci ich dostarczę, karnych, wiernych, nieustraszonych, posłusznych na każde skinienie. Chcemy tylko mieć nasze godła polskie i tę wiarę, że walczymy dla ojczyzny.
Napoleon zezwolił.
Tak powstały legjony. W kilka dni miał Dąbrowski przeszło tysiąc ludzi, w kilka tygodni przeszło 5 tysięcy.
I zaczęło się życie krwawe a szlachetne, tętniące grzmotem strzałów, wrzawą bitew, a pełne cichej głębokiej tęsknoty i jasnych, słodkich marzeń. Niby morze płomieni rozlewała się straszna walka, ogarniała państwa sąsiednie i dalsze, przycichała i wybuchała na nowo; brały w niej udział wszystkie ludy Europy, — wszystkie kraje usłały kości legjonistów.