Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał dowódca na zsiniałe stopy biednych piechurów, skinął na pierwszego z brzegu, kazał sobie zdjąć buty, oddał mu je, a do innych powiedział:
— Nie mam więcej!
Następnie kazał wystąpić muzyce, t. j. tym ochotnikom, którzy grali na jakimkolwiek instrumencie, zabrzmiała znana piosnka Wybickiego: »Marsz, marsz, Dąbrowski«, i krwią znacząc drogę po zamarzłej grudzie, oddział szczęśliwie przybywa do Metzu, nie tracąc z szeregów ani jednego dezertera[1].
Na pierwszą wieść o legjonach powrócił i Kościuszko z Ameryki — lecz nie złączył się z nimi, ani stanął na ich czele.
Dlaczego ?
Nie ufał Napoleonowi, — jego czcze obietnice, pięknie brzmiące słowa, nie budziły w nim wiary. Napoleon wymagał krwi i poświęcenia bez granic i bez pytań; Kościuszko nie chciał ślepo służyć genjuszowi, w którym nie widział szlachetnego serca.
Mimo to bacznie czuwał nad losem legjonów, wspierał potrzebujących, dzielił się z nimi wszystkiem, co posiadał, lecz został na uboczu.
Czekał.

Napoleon ceni zasługi Polaków, nie zostawi walecznych bez nagrody: po zawarciu pokoju nie Francuz odwiezie zdobyte we Włoszech sztandary do Francji, lecz generał Kniaziewicz, Polak.

  1. Dezerter — żołnierz, opuszczający szeregi samowolnie.