Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

Choćby go miała posądzić o zdradę, tak postąpi, jak nakazuje mu sumienie. Przekonają się, czy jest zdrajcą.
Środkiem milczących tłumów i ponurych twarzy w porządku wojsko polskie wychodzi na Pragę. Arcyksiążę zapewnił wszelkie bezpieczeństwo pozostałym mieszkańcom. Chce się okazać ludzkim i wyrozumiałym, — niestety, tylko niewdzięczność odbiera w zamian za tak dobre chęci.
Rozumie się, że strzeże, aby Warszawiacy nie wiedzieli, czy Napoleon zwycięża, przeciwnie, głosić każe o klęskach cesarza.
A tymczasem na Pradze biją działa tryumfalnie, wieczorem iluminacja świadczy o radosnej wieści, i jakieś olbrzymie płonące napisy na przezroczach, niby w powietrzu, podają nazwy miast, gdzie wielki genjusz okrył się nową chwałą.
I cóż na to poradzić?
Urządzili jakiś telegraf bez drutu z okna pałacu Tarnowskich, na Wisłę wychodzącego, wywieszają tam znaki różnokolorowe, litery, nawet wyrazy ze świateł, przez teleskop odczytują odpowiedzi.
I wiedzą Warszawiacy wszystko, choć są tak dobrze strzeżeni. Wiedzą, że książę Józef wkroczył na czele wojska do zaboru austryjackiego i zabiera tam miasta, zbroi ludność. Gdy Sandomierz kapitulował i załoga nieprzyjacielska opuszczała zdobytą twierdzę, nagle rzuca szeregi 800 Polaków, biegną do braci, by złączyć się z nimi i powiększyć ich siły.