Na przezroczach kolejno płonie: Sandomierz, Zamość, Wagram.
Jeszcze książę Ferdynand nie wiedział o klęsce, kiedy 101 wystrzałów armatnich oznajmiło o wejściu Napoleona do Wiednia.
Nie było dłużej co robić w Warszawie, bezpieczniej ją opuścić.
Ale jak, żeby uniknąć nieprzyjemnego pożegnania?
Pewnego ranka budzi się stolica i ze zdumieniem spostrzega, że w nocy Austryjacy wyszli tak cicho, iż nikt się nawet tego nie domyślił.
Tylko zapomniano na jednym odwachu 50 żołnierzy, i tych nieszczęśliwych przekupki warszawskie wzięły do niewoli! Niosą broń, prowadzą jeńców.
Śmiech, wrzawa, radość w mieście, tłum śpieszy nad Wisłę, zalega wybrzeże, krzykiem, znakami zawiadamia braci, że po 40 dniach powrócić mogą. — Złe minęło, jesteśmy znowu wolni!
∗ ∗
∗ |
Podczas tej wojny pod miasteczkiem Kockiem zginął z zasadzki dzielny i szlachetny żołnierz, pułkownik Berek Josielowicz.
Po raz pierwszy jeszcze za czasów Kościuszki utworzył cały oddział, z Żydów-Polaków złożony, a za męstwo otrzymał stopień pułkownika. W roku 1809 wstąpił znowu jako prosty żołnierz do szeregów i poległ piękną śmiercią.
∗ ∗
∗ |