Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy nie mógł? — trudno sądzić. Dwa razy tyle kraju odebrali własnemi siłami, ale im kazał zwrócić. Dlaczego? Wolał zjednać sobie potężnych, niż słabych.
Więc teraz — z kim? i przeciw komu?
— Polak nie opuszcza w nieszczęściu, z kim związał się w dobrej doli — odparł wreszcie. I poprowadził nowe hufce polskie na ratunek Napoleona. — Stanie się, co Bóg zechce.
I znowu szereg bitew — szereg klęsk.
Pod Lipskiem walczą dzień trzeci. — Polacy osłaniają odwrót.
Pod gradem kul nieprzyjacielskich książę Józef spokojnie czeka śmierci. Niczego więcej już spodziewać się nie może.
— Jesteś najwaleczniejszym z walecznych. Jesteś marszałkiem Francji! — przemawia doń zdumiony Napoleon.
Książę Józef uśmiechnął się z goryczą — on nie dla chwały walczy. Czuje zresztą, że tu polegnie. Tu grób najpiękniejszy dla niego, nie ma po co żyć dłużej. Niech dla innych zakwitnie drobny krwawy plon, — on spodziewał się innego kwiatu. On widział odwrót z pod Moskwy, Berezynę, tyle łez, cierpień i krwi, i większy nad to wszystko, największy ludzki ból — śmierć nadziei.
Trzykrotnie ciężko ranny, z bezwładną ręką prawą, w gorączce, prowadzony przez dwóch adjutantów, zmierza konno ku rzece. Armja francuska przeszła, przeprawiają się teraz Polacy, — płyną wpław, idą mostem. Nieprzyjaciel zewsząd. Ustępować trzeba