Do oskarżycieli, często lekkomyślnie potępiających przeszłość, której nie znają dobrze, woła z serdecznem oburzeniem:
»Ty nie szukaj w ojcach winy«!
bo któryż człowiek nigdy winy nie popełnił? Nad własnym pracuj duchem, abyś się stawał coraz doskonalszym, aż świat przyznać będzie zmuszony,
Że na ziemi być Polakiem —
To żyć Bosko i szlachetnie!
Gdzie jeszcze szukać wygnańców-tułaczy? Widzieliśmy ich wszędzie na Zachodzie, ale czyż tam jedynie płynęły te rzesze zbolałe i tęskniące
»do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych«?
Gdzie nie spotkać Polaka? W jakiej części świata?
Pod skwarem zwrotnikowym i w krainie lodów spoczywają ich kości, a prochy obce użyzniają ziemie...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Czasem jednakże powracają prochy.
Oto w tureckim Konstantynopolu tłum nieprzejrzany zaległ ulice i dachy, mimo chmurnego nieba i potoków deszczu, który spływa na ziemię niby łzy niebieskie.
To pogrzeb Mickiewicza. Tutaj umarł, lecz ciało jego tu nie spocznie: czarny karawan ciągnie para wołów, na nim trumna bez ozdób.
Tłum postępuje za nią: Polacy, Francuzi, Włosi,